Recenzja filmu

Cradle Will Rock (1999)
Tim Robbins
Paul Giamatti
Joan Cusack

W dobie kryzysu

W 1999 roku szanowany dziś reżyser Tim Robbins nakręcił kolejny, znakomity film, lecz tym razem niedoceniony i raczej zapomniany. Opowiada o historii debiutu sztuki Cradle Will Rock, napisanej
W 1999 roku szanowany dziś reżyser Tim Robbins nakręcił kolejny, znakomity film, lecz tym razem niedoceniony i raczej zapomniany. Opowiada o historii debiutu sztuki Cradle Will Rock, napisanej przez muzyka homoseksualistę Marca Blitzsteina oraz kilku wątkach pobocznych. To, co cenię w tym filmie, to świetne oddanie ducha tamtych czasów. W latach 1936-37 w USA panował kryzys i bezrobocie. Dlatego jednym z istotnych elementów filmu jest ukazana w nim nędza i to, że ludzie imali się każdej pracy. Warto zwrócić uwagę na słowa Orsona Wellesa: "Kryzys zrobił dziwki z setek dziewczyn amerykańskich" (cytat przytaczam z pamięci i może być niedokładny). Przedstawicielem biedoty w filmie jest chociażby Marion, którą zagrała mało popularna aktorka Gretchen Mol. Ci, którzy nie są aż tak biedni, dzielą się poglądami politycznymi i społecznymi. Strony konfliktów społecznych to zwolennicy kapitalizmu a ci, którzy żądają zwiększenia praw robotników i związków zawodowych, a nawet i zaciekli komuniści. I na tym też się opiera cała historia filmu, zresztą oparta na prawdziwych wydarzeniach, bo spór o premierę musicalu "Cradle Will Rock" w istocie miał miejsce. Każda grupa walczy ze sobą o swoje prawa. Komunistami przedstawiony w filmie są faktyczny malarz Diego Rivera (Rubén Blades) i dwaj uczniowie komika Tommiego Crickshawa; faszystami: Margherita Sarfatti, pośredniczka Mussoliniego w handlu obrazami (dzięki którym zarabiał pieniądze na wojsko), w tej roli Susan Sarandon; związkowcami są aktorzy i ekipa tworząca sztukę, a kapitalistami śmietanka towarzyska Nowego Jorku, m.in. Nelson Rockefeller (John Cusack). Specyficzną grupą w mieście są także artyści, którzy zadają sobie pytanie, po co tworzyć teatr i obrazy. Ukazany w filmie Diego Rivera żąda niezależności artysty od zleceniodawców i o tę ideę walczy z Nelsonem Rockefellerem. Co do teatru, na te pytanie odpowiada legenda zarówno kina jak i teatru, Orson Welles, którego postać odtwarzał Angus Macfadyen, mówiąc, że sztuka powinna podburzać widzów do natychmiastowego działania, a nie do spokojnego rozważania psychologicznych aspektów dzieła. Jak widać, w filmie zderzają się rozmaite światy. Nowy Jork jest podzielony względem majątku, orientacji politycznej, uprawianego zawodu czy orientacji seksualnej (przykład Marca Blitzsteina). I właśnie dzięki temu film taki dobry, bo to doskonale ukazał, korzystając z metody wprowadzenia wielu wątków. Świetny pomysł Tima Robbinsa, który zarówno napisał scenariusz jak i wyreżyserował obraz. Wiele aktorów także dało popis swych umiejętności. Do gwiazdorskiej części obsady należą naturalnie Joan i John Cusackowie, rodzeństwo aktorów; John Turturro, dla którego rola była świetna, jest bowiem aktorem zarówno filmowym jak i teatralnym, i faktycznie spełnił się w swojej roli ubogiego aktora; Bill Murray jako brzuchomówca Tommy Crickshaw, i tu również aktor spełnił się w roli, jest on komikiem tak jak odgrywana przez niego postać; Paul Giamanti jako Carlo, niezbyt wyróżniający się w filmie, no i Emily Watson jako Olive, również nieszczególna rola. Z tej mniej popularnej części obsady myślę, że na uznanie zasługują Angus Macfadyen grający wybitnego Orsona Wellesa, a warto podkreślić, że ciężko jest naśladować prawdziwego mistrza i Rubén Blades, także grający postać autentyczną, malarza-komunistę Diego Riverę. Muzyka Davida Robbinsa uwodzi i pomaga w wczucie się w ducha lat 30'tych w stolicy światowego kapitalizmu. Myślę, że cała ekipa filmowa i aktorzy zrobili to, czego od nich oczekiwano. Naprawdę nie wiem, dlaczego film ten nie stał się kultowy. Może dlatego, że atmosfera lat 30. w USA nie jest łatwa do zrozumienia i wczucia się w nią. Obraz Tima Robbinsa wymaga odrobiny zaangażowania ze strony widza. Jeśli rolą teatru oraz filmu jest podburzanie widzów do działania, jak to mówi w filmie Orson Welles, to te dzieło spełnia swoją rolę znakomicie. Chyba nie przesadzę, nadając temu filmowi miano arcydzieła i dając ocenę 10/10.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones