Film jak piękna, urzekająca mantra. Doskonale znamy słowa - są proste, zwyczajne, właściwie nieistotne, ale to nie przeszkadza, nie o samą opowieść w nich zawartą przecież chodzi. Nie skupiamy się na treści słów, ale raczej na ich brzmieniu, kształcie, idealnie harmonijnym cyklu, ich cudownej powtarzalności. Dzięki temu można odpłynąć, zatopić się w nieziemskich obrazach i wspaniałych pieśniach (zresztą prawdziwych tybetańskich mantrach), i po prostu w milczeniu kontemplować życie i przemijanie: imponujący ludzki upór, buntowniczą walkę z przeciwnościami losu, ciągłe badanie granic człowieczych możliwości. Prosty, skromny, zjawiskowy, mądry film. Pisać coś więcej byłoby już tylko czczą gadaniną.