PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=877751}

Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży

The Hunger Games: The Ballad of Songbirds and Snakes
6,7 32 968
ocen
6,7 10 1 32968
6,1 20
ocen krytyków
Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży
powrót do forum filmu Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży

Bebło

ocenił(a) film na 3

Czułam się jakby ktoś próbował odtworzyć melodię, ale za każdym razem, kiedy uderzał w klawisze, generował dźwięk nieco poza tonacją. Myślę, że najgorszą stroną są źle napisane postaci - żadna z nich nie jest interesująca, to są jakieś kartonowe twory, które można podsumować dwoma słowami "bananowy rewolucjonista", "zubożały arystokrata", "hippisowska śpiewaczka", "uzależniony nauczyciel", "nieobliczalna naukowczyni".
Chemia między bohaterami pojawia się tak gwałtownie, że kompletnie nie jestem tego w stanie kupić, Peter Dinklage gra znowu Tyriona, a Viola Davis w ogóle jakąś karykaturę antagonistki jak z filmu live action Disneya.
Motywacje i stawki w ogóle mnie nie obchodzą, bo nie przejmuje mnie los postaci, które pojawiają się na ekranie tylko po to, by spełnić dziesięciosekundową funkcję (dziecko tragicznie umarłe, bohaterski czyn przeciwstawienia się oprawcom itd.). Nie ma w ogóle stopniowanego napięcia. Już o głównej motywacji bohatera - dostania stypendium - nie wspomnę, bo raz, że stawka jest zupełnie nieinteresująca, a dwa że Snow traci wiarygodność już w pierwszym akcie, a w trzecim postępuje tak, jakby losowy generator produkował jego aktualne poczynania. Wierzę, że dało się obronić ten łuk przemiany postaci na linii dobry-zły lub zły-dobry-zły, ale Snow jest przez większość czasu po prostu nijaki. Znamy jego sentencję "zabije cię to, co najbardziej kochasz", wiem, że to ma być jakiś bon mot tego filmu, ale przecież to nie ma odniesienia do fabuły.

[spoiler]

Miałoby, gdyby Lucy faktycznie go zdradziła w spektakularny sposób, ale nie, to jest jakaś mała scenka, pozostawiona w domyśle, w paranoicznym szale, która w ogóle nie ma zbudowanego napięcia i nie wybrzmiewa.
Nie będę się już znęcać nad logiką wydarzeń, tyle powiedzieć, że do moich faworytów należą strażnicy pokoju, którzy za dnia mordują cywili, a wieczorem przypijają z nimi do muzyki country, wielka ucieczka z dystryktu, planowana przez kilku dorosłych mężczyzn z karabinami, ale którą nagle bez trudu przeprowadza Lucy, bo ma taką chęć, wysyłanie Snowa na arene, żeby ściągnął z niej kolegę, a potem nagle strażnicy tracący zdolność strzelania na odległość 5m, kiedy Snowa atakuje jakiś trybut, mimo że mają czystą linię strzału. Takich kwiatków jest mnóstwo, ale już nawet nie o to chodzi.

[/spoiler]

W "Igrzyskach śmierci" piosenka śpiewana przez Katniss robiła wrażenie, bo nie pasowała do mrocznego świata, w którym przyszło jej żyć. Podchwycona przez tłumy, stała się ich hymnem. Z kolei z "Ballady" zrobiono niemal musical - jeśli dodać do tego, że piosenki brzmią jak country, a sama Lucy wykreowana jest niemal na 40-letnią zadziorną kelnerkę z teksańskiej knajpy "podać ci coś skarbie", to naprawdę traci to wszelki urok.

Oryginalne "Igrzyska śmierci" mimo powtarzania schematów spod szyldu YA miały coś w sobie; opowiadały historię o tym, jak pod medialnym blichtrem kryje się prawdziwe życie. Pod cienką warstewką "Ballady" nie kryje się niestety nic - niby Snow mówi, że cały świat jest areną, ale metafora wydaje się nietrafiona, bo z pewnością w tej części filmowej sagi zabrakło gry - i to zarówno tej budzące pierwotne emocje, jak i po prostu aktorskiej.

ocenił(a) film na 8
Baku_12

"Chemia między bohaterami pojawia się tak gwałtownie, że kompletnie nie jestem tego w stanie kupić". Na samym początku to było po prostu udawanie dla kamer (uśmiechy, wywiady, trzymanie się za rękę), potem już narodziło się już coś więcej.


"Już o głównej motywacji bohatera - dostania stypendium - nie wspomnę, bo raz, że stawka jest zupełnie nieinteresująca, a dwa że Snow traci wiarygodność już w pierwszym akcie, a w trzecim postępuje tak, jakby losowy generator produkował jego aktualne poczynania. Wierzę, że dało się obronić ten łuk przemiany postaci na linii dobry-zły lub zły-dobry-zły, ale Snow jest przez większość czasu po prostu nijaki."

Nie zgadzam się kompletnie z tym, że Snow był nijaki, a stypendium to "niewielka stawka". Od początku widać było, że jest ambitny- chciał przywrócić rodzinie dawny status przez edukację, karierę- a przepustką do tego były pieniądze, których nie miał. Mieszkał sam z kuzynką i babką i byli na skraju eksmisji z budynku. Tylko dzięki stypendium mógł kontynuować edukację i wywalczyć lepsze życie dla siebie i rodziny. Właśnie dlatego aż tak nadgorliwie zajął się mentorowaniem Lucy Grey. Z początku było to interesowne, ale po tym jak ona pomogła mu wydostać się spod gruzów, motywacją była już wdzięczność i też fascynacja Lucy. Poza tym w momencie gdy Highbotom oznajmił Snowowi, że w żadnym wypadku nie dopuści do przyznania mu stypendium, Snow dalej dążył do tego by Lucu została przy życiu na arenie. W ogóle to całe love story bardzo mi odpowiadało. Bardzo też czekałam na to pierwsze spotkanie po rozdzieleniu. A co do końcówki- zachowanie Lucy w ostatniej scenie, jej wyraz twarzy, sytuacja z porzuconym szalikiem i wężem- wszystko to wskazywało na to, że planowała go zdradzić lub zabić, także nie dziwię się reakcji Snowa na to. Według mnie każde posunięcie Snowa było logiczne. Był praktyczny i niezwykle inteligentny (pomysł z chusteczką w basenie węży, czy nagranie rozmowy z kumplem na ptaka). Mimo wszystko trzeźwo myślał, nie wychylał się jak jego kumpel, nie krytykował Igrzysk tak otwarcie- ryzykował dużo, ale nie głupio- w przeciwieństwie właśnie do kolegi. Potrafił dobrze kalkulować ryzyko.

Ja postrzegam całą postać młodego Snowa jako logicznie, konsekwentnie poprowadzoną. Każde jego działanie miało sens, rozumiałam każdą emocję, każdą decyzję bohatera. Kibicowałam i stresowałam się razem z nim. I tu ukłony w kierunku aktora- bo był fenomenalny.

Dlaczego niby w pierwszym akcie Snow traci wiarygodność? Nie rozumiem za bardzo?

Film mi się podobał i wcale nie dłużył. Napięcia było sporo-ale nota bene- nie chodzi mi tu o sceny z areny, a właśnie przeżycia głównego bohatera.

Zegler i cała postać Lucy Grey,podobała mi się, że tak powiem umiarkowanie, a niektóre wstawki muzyczne były wprowadzone raczej w sposób toporny. Miałam wrażenie, że były tylko po to aby tak Zwgler mogła się pochwalić głosem.

Tyle ode mnie. Film polecam

Baku_12

Strażnicy nie strzelali bo taki mieli rozkaz od doktor Gaul - to akurat wyjaśnienie z książki.

ocenił(a) film na 5
Baku_12

Totalnie się z tym zgadzam. Szczujcie mnie jak chcecie za to, że jestem książkarą, ale ja jestem zawiedziona filmem. Nauczona doświadczeniem z poprzednich filmów i książek wzięłam na Balladę ptaków i węży chusteczki, bo książka wcisnęła ze mnie mnóstwo łez. Film natomiast nie zrobił na mnie kompletnie wrażenia.

Najbardziej przeszkadzał mi brak chronologiczności, to jak sceny, które powinny być na końcu pojawiały się na początku. Miałam wrażenie, że film był bez wyrazu, zamiast skupić się na wysyłaniu trybutom jedzenia i promowaniu ich to bardzo duża część filmu pokazuje jakąś chorą walkę między dzieciakami. Tak jak w 1 części IŚ te mordowanie miało jakiś sens i fabułę, tak tutaj czułam, że wrzucone jest na siłę, żeby zabawić widza. A szkoda.

Nie lubię też tego, że z Lucy Gray zrobili sierotkę. Tak jak pisałaś, była taką sobie rozśpiewaną dziewczynką, a wiemy jak sprytnie otruła Wovey, zabiła trybuta wężem i powoli zamęczyła Reapera na śmierć. Ale tego w ogóle nie pokazali :(

Jako entuzjastka serii igrzysk śmierci jestem bardzo rozczarowana filmem, na pewno miał jakieś dobre strony (ładni aktorzy, ładne scenografie), ale głównie był płaski dla mnie, cieszę się, że nie jestem jedyną osobą z taką opinią

ocenił(a) film na 2
july96

To książkara to teraz jakiś epitet? Za moich czasów był to wielki komplement. Film fatalny, plastikowy, natomiast pierwowzór literacki nie mógł być dobry (próbowałem to kiedyś czytać - plastik, nie literatura). Lepiej sięgnąć po Orwella, Zamiatina, Huxleya, jak chce się poznać prawdziwe totalitaryzmy - tu bohaterowie z papieru przeżywają straaaaszliwe opresje, które są prześlicznie sfilmowane i opisane. Jaka piękna katastrofa!

ocenił(a) film na 5
jos_fw

widziałam komentarze, w których ktoś wyśmiewał się z "książkar" lub po prostu kogoś, kto przeczytał daną książkę. Dlatego tak napisałam :)

A Orwella bardzo lubię, rok 1984 to moja ulubiona lektura z czasów licealnych

ocenił(a) film na 7
july96

Ja się w sumie cieszę, że obejrzałam film bez czytania książki - więc film mi się całkiem podobał. Czytałam pierwotną trylogię i może nie była to literatura na miarę Nobla, ale wykreowanie świata było bardzo dobre - przynajmniej tak je pamiętam ;)

ocenił(a) film na 4
Baku_12

Wreszcie ktoś ubrał w słowa to, co myślę. Bardzo Ci za to dziękuję. Uwielbiam tę historię na papierze, ale adaptacja jest moim największym rozczarowaniem.

Baku_12

Jak dla mnie i w książce i w filmie Snow nie był nigdy tym dobrym. Może przez wzgląd na to, że od 1 części igrzysk wiemy kim się stał. Od początku był zafiksowany na stypendium, bo chciał utrzymać rodzine, a po drugie chciał zostać kimś wielkim. Według mnie w filmie był jeszcze bardziej nieczuły i szukał wszędzie poklasku, co bardziej do niego pasowało, bo w te przemiany o 180% to ja nie wierzę

ocenił(a) film na 3
Baku_12

Trafnie ujęte, sam bym tego tak ładnie nie opisał ale zgadzam się w pełni

ocenił(a) film na 2
Baku_12

Wydajesz się mądrą osobą - czemu nie poczytasz dobrej literatury, zamiast owych igrzysk? To masówka. Dobrze, że ludzie jeszcze cokolwiek czytają, ale - jak w prawach Lema trochę - jak już czytają, to coś, co jest niewarte czytania

ocenił(a) film na 7
jos_fw

Niektórzy czytają książki dla lekkiej i niewymagającej rozrywki. Ostatnie o czym marzę po całym dniu czytania umów, ustaw i rozporządzeń to czytanie czegoś co wymaga ode mnie takiego samego skupienia ;)

ocenił(a) film na 10
Baku_12

Ach ci twardzi książkowcy...Znający fragmenty lektury niemal na pamięć. Jadący dobry film jak po szmacie bo myszka pod miotłą nie pierła, wtedy gdy według książki powinna! ;)

ocenił(a) film na 7
Baku_12

Akurat nie strzelanie do trybuta na arenie było całkowicie logiczne - niby jak mieli by później wytłumaczyć, że zginął od kulki jak nie było tam dostępnej takiej broni? A przecież chodziło o to żeby nikt się nie dowiedział, że ktoś dodatkowy tam wszedł

ocenił(a) film na 9
Baku_12

Widać, że w ogóle nie rozumiesz historii przedstawionej w filmie

ocenił(a) film na 7
Baku_12

Niby z wieloma rzeczami się zgadzam, ale jakoś mi się ten film podobał mimo wielu głupotek

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones