… do cerkwi chodzi, obraz Putina na ścianie, a zachowanie niegodne. Za daleko ten Półwysep Kolski od stolicy! Moskiewskie dobro jeszcze tu nie dotarło. Tylko jego pierwsze oznaki w postaci adwokata.
A tak na poważnie, to wbrew różnym opiniom, nic antyputinowskiego w tym filmie nie widzę. Ot, skorumpowany urzędnik, który martwi się, że przegra następne wybory, bo Rosja przecież demokratyczna. I uparł się, żeby na tym pustkowiu zabrać człowiekowi dom i niecałe 0,3 ha ziemi.
Mimo to film warty obejrzenia. Może trochę przegadany, za długi o jakieś pół godziny, może nie wciąga aż tak bardzo emocjonalnie (różnica kulturowa, litry przelanej wódki w tym przeszkadzają?), ale idealnie kadrowane ujęcia (w których nawet stary dom i bloki z płyt są piękne), przyroda (chociaż w rzeczywistości obszar jest zniszczony ekologicznie) i przestrzeń magnetyzują i nie pozwalają się nudzić.
Zdroworozsądkowo podszedłeś do filmu i -moim zdaniem - słusznie. Czytając opinie pozostałych użytkowników, zastanawiam się, dlaczego ludzie doszukują się w tym prostym (ale nie prostackim!) filmie jakichś dodatkowych, politycznych, metafizycznych, religijnych znaczeń? Zmylił ich Lewiatan?