... to jeszcze Jennifer Connelly jest tam boginią. Nigdy wcześniej ani później nie wyglądała tak rewelacyjnie. Już dla niej samej warto to obejrzeć. A twardogłowy trep (Treat Williams) wypychany z samolotu aż się o to prosi.
To prawda, Jen jest tam boska, przepiękna. Szkoda, że później zrobiła z siebie zasuszonego szkielecika. Co do samego filmu, dziwne, że gawiedź tak nisko go ceni.
Czepiają się ciołki, że "co to za noir kręcony w pełnym słońcu". A kto im do łbów natłukł, że to miał być noir? Bo faceci w kapeluszach? Bo femme fatale?