Jeśli komuś nie przeszkadzają sceny sadyzmu, to jeszcze tylko musi się nastawić, że będzie oglądał western fantasy ;).
Sporo jest tu niewiarygodności. Przedstawię te, które zauważyłem:
1. Najbardziej abstrakcyjna scena – kule wystrzelone do góry spadają na „komboja” i go zabijają. Padłem :D.
2. Klasyk absurdu – samemu rzucić się do przerębli w lodowatej wodzie i oczywiście przeżyć.
3. Żeby ktoś cię odnalazł wbijasz w drzewa kilka grotów ze strzał.
4. Morderca daje ci szansę. Odbierasz rewolwer od laski, jesteś na wprost niego i zamiast go zastrzelić, oddajesz go mordercy.
5. Nie czuje bólu? Nawet jeśli, to nie będzie sobie parzył rąk.
6. Co za fart. Trafić akurat na jedyna parę afroamerykańskich farmerów w całym stanie Montana osiem lat od zniesienia niewolnictwa.
Tyle czepiania się. Dobrze się ogląda, świetne klimaty Montany, grozy itd. Film byłby lepszy, gdyby nie czarno-białe postaci. Od pewnego momentu po prostu przestaje być ciekawy i wszystko zamienia się w przewidywalny, schematyczny thriller—horror.
właśnie wszedłem, żeby napisać o tych wystrzelonych nabojach co spadły i go podziurawiły. Najpierw myślałem, że główna bohaterka ma jakieś zdolności paranormalne i to zrobiła. W końcu to miał być horror. Potem, że nie znam fizyki i może jak coś spada z nieba to faktycznie może przedziurawić ( jest taka scena w ,,NIE!,, ) ale to pewnie z ogromnej wysokości. Dla mnie drugim absurdem jest przemieszczanie się z lokacji do lokacji, kompletnie bez sensu i logiki. Dziewczyna szukająca drugiej omija dom w którym jest pierwsza i spotyka ją dużo dalej i później , takich scen jest więcej. No i najważniejsze: To nie jest horror ! Tylko western w stylu Tarantino. Oczywiście daleko mu do tego poziomu:)