To niedobrze, alkoholizm to poważna choroba. No tak pytam, bo piszesz że normalny człowiek zgnilizny nie je, a przecież winko czy piwko, albo nawet cukierek z adwokatem, które zapewne kiedyś próbowałaś, jest wynikiem zgnilizny właśnie.
Aaa, o to chodzi. Bo przeczytałem że doliniarka, więc patrzę do słownika, a tam: złodziejka kieszonkowa. Myślę sobie: ciekawy zawód ma kobita. A gdzież to taka ciekawa dolina jest, że tylko pijecie, a potem kisicie ogóry?
Z całą pewnością nie.
Mogę tylko tyle wyznać, że w najbliższą niedzielę zawita do nas Pan Premier Jarosław Kaczyński na ogórka i herbatę (smalcu ponoć nie je).
Przecież Jelenia Góra to nie dolina, szerloku.
Nie wiem co se tam zażyczy Pan Premier, w każdym razie ugościmy jak potrafimy najlepiej.
To kotlina, a definicja kotliny jest bardzo podobna do doliny, dodatkowo w internacie pisze że Prezes jedzie do Jeleniej Góry, więc sobie wszystko pododawałem i mi tak wyszło. Gdzie zrobiłem błąd Watsonie?
Tylko jak wy tacy gościnni z mocnymi głowami, to Prezes może w poniedziałek nie dotrzeć na Wiejską, a przeciwnicy nie śpią.
Do Jeleniej to Pan Premier jedzie najpierw, na deser do nas przyjeżdża. Poza tym Jelenia ma w nazwie Górę, więc dolina odpada z definicji. W sumie to taką stricte doliną nie jesteśmy, ale mentalną to na pewno.
A kolega z Krakowa, hę?
No to ja już nie wiem skąd Ty jesteś. Jakaś podpowiedź?
Tak, Krakus. Co prawda moja miejscowość dopiero od 1952 roku znajduje się w granicach miasta, ale jednak to Kraków.
Kurcze, ale gafa, miało być 1951 :)
Takie wersje też słyszałem ;) Jeśli mam być szczery, to wolałbym mieszkać poza granicami Krakowa. Moja wioska tylko na tym straciła. Zabrali nam połowę terenów na rzecz sąsiedniej wiochy, a na dodatek teraz przez to że mieszkamy na samym skraju miasta (mam jakieś 500 metrów do granicy Krakowa) nasza wiocha jest totalnie pomijana we wszelakich pracach remontowych typu łatanie dróg itp., ale miejskich za to regularnie do nas wysyłają żeby psuli ludziom krew, bo niestety bidoki boją się jeździć między blokami w sąsiednim osiedlu.
A to świnie.
Mi się Kraków przede wszystkim kojarzy z gościem, który w 1998 roku oskórował dziewczynę i wrzucił jej skórę do Wisły, a ta się zaplątała następnie w turbinę barki.
Zwykłe knury, ot co.
Nie tylko z tego słynie Kraków. Wiedziałaś że mamy Wawel, czyli dawną rezydencję królów polskich i smoka wawelskiego, który zieje ogniem jak mu smsa wyślesz?
Powaga. A jak chcesz iść na zakupy, to dzięki naszemu wątpliwej jakości prezydentowi, mamy chyba najwięcej na świecie tzw. "galerii" i to bynajmniej nie są galerie sztuki. Nieźle co?
No niestety smok się zatruł smogiem, który unosi się nad miastem i mu się w głowie poprzewracało. Dziewicy żąda! A w tych czasach dziewice są równie rzadkie co same smoki, więc mamy dylemat co zrobić.
Ponoć pani posłanka Grodzka trzyma wianek dla tego jedynego. Mus z nią pogadać, sprawa najwyższej rangi.
Pan posłanka... Pani poseł... kurde, myli mi się to wszystko, ech ta polityka. No ale do rzeczy, Pani Grodzki mimo że zachwyca swą cnotą, chyba jest już że tak powiem "towarem" nieświeżym. Smok swoje lata ma, a jak powszechnie wiadomo, im chłop starszy, tym bardziej mu się młódki podobają. Zresztą Pan Grodzka jest raczej z nurtu europejskiego, a nasz smok to Polak z krwi i kości i nie wiem czy by mu podeszły takie zagraniczne specjały.
To w takim razie premiera Tuska z ministrem Kosiniakiem na pertraktacje ze smoczydłem wam trzeba posłać.
Tylko nie wiem czy on by chciał z premierem gadać, ponoć nie lubi Niemców i nikt nie wie dlaczego. Chodzą za to słuchy że dalej ma do nich żal o tą bidulkę Wandę, co to do Wisły przez Niemca skoczyła.