Shameless odkryłem w połowie 2023. Pierwsze sześć sezonów oglądało się przyjemnie. Typowa slumsowa rodzinka, z typowymi dla nich problemami. Co się natomiast zaczęło dziać od 7 sezonu to jakiś ponury żart i naplucie na widza. Dociągnąłem do końca, bo szkoda mi było czasu jaki włożyłem w pierwsze sezony, ale ta lewacka propaganda, która wręcz wylewała się z ekranu była niemożliwa. Wątek transa przesadzony i niepotrzebny, gdy już wreszcie się od niego uwolniliśmy, bum! Gay Jesus, czyli największy cringe w historii serialów. Później oczywiście politopoprawność, kobiety ciemiężone przez patriarchat, nagle Shameless przestało być o chlaniu, ćpaniu i życiu jako margines społeczeństwa, tylko o sygnalizowaniu cnoty i niekonczącym się potoku wymuszonych wstawek w stylu "Gender is a social construct" przy kłótni na zupełnie niezwiązany z tym temat. Apogeum był okropny 11 sezon, a konkretnie 8 odcinek, gdzie V (swoją drogą najbardziej zepsuta postać w serialu, dosłownie od 8 sezonu zrobiła się jakimś politopoprawnym potworem) w przeciągu 50 minut zdążyła ze 30 razy wypowiedzieć słowo "white" w negatywnym brzmieniu. Moment w którym nauczycielka w szkole, wybierając ucznia do odgrywania roli strzelającego, wypowiedziała "Statistically, mass shooters are white boys" był takim cringem, że musiałem zapauzować serial i to rozchodzić. W ogóle tytuł sezonu 11 to powinien być "White Trash", bo do tego sezon się sprowadzał - psioczenia na białych. Hatfu na ten serial i na wirus zwany woke.