Przyczytałem pozytywne opinie na Filmweb i skusiłem się toto oglądać. Serial jest bardzo niestrawny. Aktorstwo i sposób prowadzenia akcji, typowy dla odmóżdźonego amerykańskiego kina dla nastolatków. Wszystko jest łatwe. Niby wszystko dzieje się w światku prawniczym i niektórzy chwalą jaki to kawał prawniczego kina, ale nie ma problemu z wykorzystywaniem dowodów nielegalnie pozyskanych. Z niczym nie ma problemów, akcja musi łatwo i przyjemnie gnać do przodu. Główna aktorka buduje swoją potęgę prawniczą na 2 asystentach i grupie studentów 1 roku prawa. Oczywiście wygrywa sprawy jedną za drugą i stosuje przy tym tricki, które jak rozumiem mają uchodzić za super-duper sprytne a rażą nierealnością. Całość doprawiona ładnymi twarzami i mamy kolejne Pamiętniki wampirów, ale teraz wszystko rozgrywa się w sądzie - uaaa, ale super...
Niestety podzielam opinię. Kicz i infantylne sądowe scenki. Plus geniuszka z plastiku.
dlaczego tak mało osób postrzega to tak jak my?
W 2 odcinku koleś przyznaje się do pierwszego morderstwa ale i tak go uniewinniają od drugiego...
W praktyce jury byłoby zszokowane tym, że popełnił morderstwo i nie poniósł żadnej kary więc już nie dbaliby o dowody tylko skazali by go dla sprawiedliwości... a tu? przenoszą winę na kogoś innego i wszyscy to kupują, nikt przy zdrowych zmysłach by w to nie uwierzył
Właśnie skończyłam oglądać pierwszy odcinek. Totalne rozczarowanie :(
Co widzą inni, czego ja tu nie mogę dostrzec? Jestem świeżo po Good Wife i Netflix podpowiedział mi właśnie Sposób na morderstwo, jako alternatywę. Yyy... nie.
Ps. Cieszę się, że nie jestem sama ;)
Potem wcale nie jest lepiej. Typ się ślizga na papierze i dziwnym trafem akurat ten jeden papier z całej sterty pozwala wygrać sprawę. Pracownik korporacji akurat dzwoni po seksie ze studentem i przyznaje się do winy, a student akurat zostawił włączony dyktafon. Ten serial to dr House na sterydach, bo House przynajmniej na początku się mylił.
Ja obejrzalem- caly w 3 godz. Poczatkowe odcinki probowalem a potem skok do ostatniego zeby zakonczenie zobaczyc. Slabo slabo slabo.
@ellemi trzeba być totalną amebą by ocenić serial 6sezonowy po jednym odcinku, szkoda mi twej mentalnosci :P
Popieram
Jest najwyżej przeciętnie.
co do "fellas ogladnij przynajmniej z 5 odcinkow", przepraszam bardzo obejrzałem 1 sezon.
Słownie jeden sezon i dalej nie dam rady.
Ogląda się to Wartko i w miare fajnie ale...
1. Asher Millstone. Osobowość ameby z przerostem ch**a nad treścią (taki jonny brawo)
2. Sam Keating. Gadek tego faceta nie idzie nawet słuchać
3. Annalise Keating. Miałaby problem w sądzie o numerze z 2 odcinka.
Nie wiem jak to wygląda od strony prawnej nie jestem prawnikiem, tym bardziej nie wiem nic na temat amerykańskiego KPK.
4. Intryga związana z Natem Lahey to już w pewnym momencie dno na kułach. Nie kupił bym tego mając lat 10.(Tym co widzieli nie spojleruje)
5. Numer z luminolem błagam no naprawde proszę. No ale gdyby nie to byłoby po serialu ale i tak boli.
6. Co jest do licha z tym epatowaniem seksułalnością wszelaką oriętacji wszelkich? W pewnym momencie zacząłem czekać aż ktoś dmuchnie toster
Ten serial to połączenie prawniczego doktora House-a z modą na sukces. Nie rozumiem tak wysokich ocen (zmęczyłem I sezon).